Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

i byłyby się omyliły szkaradnie... a ja — oprócz innych niedogodności miałbym w domu pch...
Profesor chciał otworzyć mieszkanie, garbus go wstrzymał.
— Dokąd pan idziesz?
— A! na moją nieuchronną przechadzkę.
— Więc służę....
Wyszli razem. Garbus był najpewniejszym, iż od Cyliusa się dowie coś o panu radcy von Riebe i o losie jego rodziny. Niechciał wszakże dopytywać się natrętnie i ściągać uwagi, wolał, aby to samo przyszło z rozmowy. Stary profesor dał do wyboru cel przechadzki, skierowali się więc ku kościołowi św. Jadwigi, w pobliżu którego stał dom radcy komercyjnego. Po drodze Cylius dopytywał o losy dawnych uczniów swoich. Było to wybornym środkiem do przypomnienia mu Wolskiego. Cylius miał pamięć doskonałą, przynosiła mu ona razem z nazwiskiem fizygnomię i charakterystykę.
— Wolski! a tak — rzekł — przypominam go sobie, piękny chłopak i nie bez zdolności, lecz bodaj, czy jak wielu z was, poczciwych Polaków (tak profesor zwykł był nazywać ich) — czy nie przekładał życia nad naukę.
Pomyślał chwilę.