Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

znać o wypadku syna i o uratowaniu go szczęśliwem. Radca, żona jego i córka już byli, zdyszani przybiegli, łamiąc ręce... Lekarz ich uspokoił, że kochanemu Hänschen nic nie będzie, pokazano radcy komercyjnemu biednego zbawcę, trzęsącego się od zimna. Czując się do obowiązku wdzięczności, pobiegł zaraz uścisnąć jego rękę. Był to sporego wzrostu Niemiec, ryżo-siwy, biały bardzo, otyły dosyć i mocno piegowaty. W dziurce od guzika miał nieopuszczający go nawet w domu order korony klasy trzeciej i jakiegoś orła klasy czwartej.
Te oznaki wdzięczności mogły co najmniej febry nabawić, zatrzymując na zimnie mokrego bohatera. Skłoniwszy się więc wyrwał się nareszcie z ciżby a spostrzegłszy naprzeciw knajpę, której cała służba w progu stała... co prędzej do niej się wsunął.
Gospodarz może w innym razie gościowi takiemu nie koniecznieby był rad, bo z niego woda jeszcze ciekła, ale obrachował, że ciekawi za nim podążą i zrobi się mały geszefcik, bo się muszą czegoś napić. Powitał go więc otwartemi rękami i zajęto się zaraz posiłkowaniem młodzieńcowi do odmiany sukien i osuszenia.