Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

Ojciec jej, wziąwszy ją na kolana, potrafił wytłumaczyć, a nadewszystko pomogła do rozweselenia kawa i sucharki. — Wojtuś patrząc na dziecię posmutniał.
— Nawet w biedzie ty jeszcze jesteś szczęśliwszy odemnie — rzekł — taką uśmiechniętą twarzyczkę aniołka unosisz z sobą z rozbicia! Nie dość-że tych dwojga niebieskich oczów niewinnych... aby rozpromienić kątek, w którym się żyć będzie?
Wolskiemu łzy zakręciły się w oczach, z goryczą w sercu, pomyślał w duchu, że nikt nie zgadnie, co piastuje w dziecięciu, pociechę czy zawód — anioła czy niewdzięcznika?