Po obrachunku okazało się, że nie dosyćby miał Wolskiego pod ręką, gdyby kilka razy go odbiegał — zażądał więc, aby doktor z dziecięciem razem zamieszkał obok w hotelu. »Rozumie się — dodał — na moim koszcie«.
Chciał się zaraz umawiać o warunki, Wolski odmówił i powiedział, że po miesiącu, gdy się lepiej poznają, mówić o tem będą. — Tymczasem bierzesz mnie pan radca na swój koszt, to dosyć...
Mniej więcej jakoś się to ułożyło. — Pan Nietyksza niecierpliwy prosił, aby się Wolski tejże godziny przeniósł. Mieszkanie najęte ofiarował się zapłacić.
— Obejmuj pan obowiązki — dodał — uwolnij mnie od nich — nie będę potrzebował czuwać sam nad sobą, a naprzód idź pan się rozmów z Frerichsem.
— Jeśli mi się to dziś uda...
Radca nakreślił kilka słów na bilecie, posłał po powóz dla Wolskiego i spiesznie go wyprawił.
Wszystko to spadło na niego jak piorun niespodzianie, nim się mógł rozmyśleć i upamiętać. Do słynnego, lekarza wielce zawsze zajętego, z pomocą biletu radcy potrafił się dostać, choć w godzinie niezwyczajnej.
Znał go trochę Wolski z lat dawniej-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.