zajmowały pisma peryodyczne, nowe publikacye i broszury. Do tego przybytku nie wpuszczano nikogo, bo tu dosyć było nieostrożnie potrącić książkę, aby sprawić nieład, który niełatwo dawał się naprawić. Radca nie zapominając o tem, że emeryt miał predykat ekscelencyi — wszedł na na palcach do przedpokoju nader skromnie i zastawszy tu służącą, która półbuciki doktora ze szczególnym szuwaksowała afektem, ukłonił się jej, pozdrowił i prosił o audyencyę...
Sługa oświadczyła mu, że radca nie przyjmował nigdy o tej godzinie — że jego Sprechstunden były po obiedzie. W odpowiedzi na to Riebe, popierając pięciu srebrnikami swą prośbę żądał tylko, aby bilet jego wręczyła radcy, a na bilecie dopisał, że ma interes pilny.
Służąca ostrożnie postawiwszy but pański, którego połysk ją cieszył, zgodziła się i na schowanie srebrników do kieszeni i na zaniesienie biletu.
Dr Cylius zamyślony odczytał, skrzywił się mocno — zawołał zrazu: — Nie ma mnie w domu! ale po chwili szlafroczka i czapeczki poprawiwszy do saloniku wyszedł. Salonik wyglądał staroświecko, zdobiły go dawne dary z czasów praktyki
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/245
Ta strona została uwierzytelniona.