Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pozwól mi pan, abym myśl moją mu wyjaśnił.
Riebe podsunął krzesło, Wolski skłonił się, lecz nie siadł.
— Rozwód dla nas obojga jest koniecznością — rzekł głosem spokojnym — pani to przyzna jak ja... Napróżnobyśmy uniknąć jej pragnęli... Nie chcę pani czynić dłużej nieszczęśliwą, ani sam cierpieć. Małżeństwa dwuplemienne kończą się zawsze apostazyą żony albo męża... Pani nie jesteś zdolną do takiej ofiary, ja się na nią wzdrygam.
Radca ruszył ramionami. — Nie pozwolę, rzekł.
Wolski odwrócił się do niego. — Daj mi pan mówić.
— Synom nie dam nic albo im oddam wszystko... z warunkiem, że ich odbiorę... że ich wychowam a raczej poprawię ich wychowanie, jak zechcę... Trzykroć sto tysięcy talarów przeznaczam im aktem notaryalnym, ale mi ich oddacie. — Nie — to nic.
Nastąpiło głuche, długie milczenie. Radca Riebe siedział z głową spuszczoną w dół jak przybity... Helma zrobiła kilka kroków w poprzek salonu i stanęła milcząca...
— Co się tyczy pańskiego majątku,