panie radco, ja się go dla synów nawet zrzec jestem gotów.
Zdaje mi się — dodał Wolski — iż warunki moje do przyjęcia — a przynajmniej ad deliberandum....
Wyraz ten radca zrozumiał i powtórzył cicho. — Tak — ad deliferantum. (Według niego od Liferung musiał pochodzić).
— Na podstawie tych warunków ze wzajemnem zadowoleniem nieszczęśliwą historyę naszą, która trwa lat dziesięć przeszło, możemy spokojnie i zgodnie załatwić.
— Ad deliferantum! powtórzył radca poważnie. Nie zgadzam się — ale... zobaczymy. Wolałbym układ bardzo prosty, powrót do obowiązków i wspólność majątkową. Zlać kapitały w jedno, zostawić je w moich rękach...
Wolski mu nie dał dokończyć.
— Ja z moich warunków nie mam nic do odstąpienia.
To mówiąc skłonił się nizko, a że stał niedaleko drzwi, wyszedł prędko. Wszyscy zostali w miejscach nieporuszeni poglądając na siebie.
Ribe spojrzał na drzwi.
— Polnische Wirtschaft! mruknął... ledwie dostał pieniędzy, już niemi rzuca... Szalona pałka!