cie mi tylko wypocząć... młodość to najlepszy doktor... żadnego lekarza nie chcę... nie chcę... proszę...
Richterowa zniknęła, Wojtuś pozostał.
— Idź do łóżka, masz gorączkę — odezwał się — ja posiedzę przy tobie. Kąpiel wczorajsza nie posłużyła ci widocznie, byleś ją tylko drogo nie przypłacił. Śliczna rzecz choroby się nabawić, ażeby niezdarnego takiego bursza za uszy z błota wyciągnąć.
Wojtuś usiadł przy łóżku.
— W uniwersytecie dziś o niczem nie mówią tylko o tobie. Turyngia gotuje uroczysty komers na cześć twoją. W srebro okuty róg czyszczą, aby go spełnić za zdrowie bohatera. Ale kiedy kto ma szczęście jak ty, to mu się jeszcze uda, życie narażając, wyciągnąć z wody takie stworzenie z pozwoleniem jak tobie. Widziałem go, chodzi zdrowiuteńki bestya, ogromny bałwan. Znają go wszyscy... sławny brutal i pojedynkowicz... despotycznie władający Turyngami. Syn bogatego radcy komercyjnego von Riebe... Ojciec na rozmaitych handlach dorobił się szlachectwa, dekoracyi, tytułu i majątku. Całe szczęście, że ma mieć bardzo piękną siostrę, która, jak wieść niesie, taksowaną jest na giełdzie na minimum stotysięcy talarów.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.