z którymi pewnych stosunków niepodobna było uniknąć — wprowadzony zostałem do domu, opisywanego mi jako ciekawe kółko, w którem się przyzwoite towarzystwo zbierało... na wieczory — polityczne — parlamentarne — ekonomiczne — artystyczno literackie.
Nawet stary Cylius bywał tam także... Gospodynią domu była niebieska pończocha ale jedwabna, baronowa von Weisstein... urodzona von Gruben... i t. d.
Zapowiedziano mi w niej znakomitość, dowcip, naukę, talenta...
Dałem się wciągnąć. — Dom znalazłem bardzo przyzwoity, urządzony skromnie ale dostatnio, towarzystwo w nim — acz niemieckie i kosmopolityczne, ale ludzkie... Co najdziwniejsza, przesądów przeciwko nam nie było... Sama pani, wdowa, bezdzietna, lat trzydziestu kilku, bardzo jeszcze ładna, podobała mi się z naturalności, niewieściego wdzięku i rozumu... Najmniejszej w niej zalotności nie znalazłem ani cienia, ale uprzejmość największą.
Zajęła mnie mocno — przyznaję się do grzechu — chcąc czemś zapłacić za mój garb, który nie miłe czyni wrażenie — starałem się być śmiałym, dowcipnym, paradoksalnym — jednem słowem, puszcza-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/283
Ta strona została uwierzytelniona.