Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

rodziny — kasa. Radca komercyjny rozumiał to dobrze, iż póty tylko jest panem, dopóki ma od niej klucze. — Wprawdzie skuteczne do niej przypuszczała szturmy Wilhelmina, otwierała się ona na znak dany przez matkę, lecz radca stał na straży tej arki najnowszego przymierza i w głębiny jej tajemnicze, nikomu okiem sięgnąć nie dopuszczał. Zkąd szły, ile ich było, jak rozporządzał pieniędzmi — o tem nikt nigdy nie wiedział... Zdobyczami nie chwalił się nigdy, na złe czasy uskarżał się nieustannie...
Po obiedzie radca zwyczajnie na dzienniki szedł do swojego klubu. Dawniej chodził do zwykłej piwiarni, gdzie czytywał ciocię »Voss« i mógł zajrzeć do rządowego «Anzeigera«, ale zostawszy radcą komercyjnym, dobiwszy się uszlachcenia, nie mógł jak prosty śmiertelnik obok szewca lub krawca może siąść przy białem piwie z gazetą. Czuł, że »von« go do czegoś obowiązywało... postarał się więc o przyjęcie do klubu szlachty i wojskowych, w którym też czasem ukazywali się podsekretarze obcych poselstw lub geheimraty pracujący po ministerstwach. Tu można było przysługując się zapałką lub przy innej jakiej zręczności zawiązać stosunek nawet z Ekscelencyą. Później kłaniało się