Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

ściła oczy i wnet podniosła je z udaną jakąś odwagą.
— To rzecz niezawodna — potwierdził radca, że prosić go trzeba — ale młodzież zbierać w domu... ubogą, tam, gdzie jest taka piękna i bogata panna...
Helmina ruszyła ramionami i rozśmiała się, a ojciec zmieszany zamilkł, czując, że mógł powiedzieć niedorzeczność.
Bursz się na głos rozśmiał.
Siostra zerwała się z krzesełka... W tem dzwonek dał się słyszeć w przedpokoju i służąca przybiegła rumieniąc się i dając znać, że baron von Liebenthal pragnął złożyć swe uszanowanie.
Kawa co najprędzej porzuconą została, a gospodyni pierwsza poprawiwszy włosy wyszła do salonu. Za nią pospieszył radca, potem Wilhelmina, która mimo oznajmionego barona, ani w zwierciadło nie spojrzała, ani ubrania raczyła poprawić, szła za nimi z najzupełniejszą obojętnością; na ostatek dźwignął się olbrzymi bursz z foteliku, stękając, cygaro rzucił pod piecyk i wyciągając się, posunął za rodzicami.
Właśnie z przeciwnej strony w surducie mundurowym z dwoma wstążeczkami — wchodził zapięty ciasno, sztywny i obracający się z militarnym wdziękiem junkra,