Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

chcącego być pięknym — młody baron von Liebenthal. Maleńka blada twarzyczka, ostry nosek, wąziuchne usta, fizyognomia nic nie znacząca, ale trochę nadęta — wąsik chudy i głowa wcześnie nadłysiała, krótko ostrzyżona — mimo młodości nie czyniły go wcale ani pięknym ani miłym. Coś ostrego, szorstkiego przebijało się przez przesadnie grzeczne ruchy pana barona, który, jak widać było ze szlif, piastował już wysoką godność ober-lejtnanta... Z nadskakującą uniżonością i przesadnemi ukłonami powitawszy kobiety, uścisnąwszy rękę radcy — zwrócił się przybyły z objawem nadzwyczajnej czułości ku ocalonemu burszowi, winszując mu, iż go Sprea nie połknęła. Czy powinszowania te były szczere — i czy baron nie pomyślał, dowiedziawszy się o wypadku, o ile by to powiększyło posag panny — za to ręczyć nie podobna.
Helmina zaledwie spojrzawszy na barona, siadła zdala na krześle z miną zrezygnowaną i obojętną. Radca żywo począł opowiadać, matka jak zwykle milczała.
Nieprzyjemnie tknęło to bursza, iż baron przy pierwszej wzmiance o pochodzeniu polskiem wybawiciela, bryznął zużytym sarkazmem na Polaków. Wszyscy zmilczeli, Hänschen usta wydął i wąsika