najtęższym Jan Fryderyk Riebe, przez towarzyszów zwany pieszczono Hänschen.
Hänschen chociaż uczęszczał na wydział filozoficzny i przykładał się do nauk matematycznych, myślami po obłokach latał. Słuszny i barczysty, piękny, z włosami blond, z oczyma niebieskiemi, z minką pogardliwą i zarozumiałą, jak na potomka Arminiusza przystało — miał wielką miłość u młodzieży może dla tego, że nią nielitościwie pomiatał. Szyderski, szorstki, nie przebaczający, umysłu żywego, pojętny, czuł swą wyższość nad towarzyszami i mocno im ją czuć dawał. Był on wyrocznią w swojej nacyi, a należał, jeśli się nie mylę, do Turyngii. Kolory jej nigdy z jego piersi nie schodziły, miał je na czapce, u kija, który nosił, i przy fajce, jeśli fajkę palił. Ale ta już naówczas wychodziła z użycia, wisiała tylko na gwoździu nad łóżkiem obok rapira i innych godeł burszowstwa.
Dochodzili podśpiewując do mostu i Sprei. Kilku pożegnało się i rozsypało dążąc do domów.
Hänschen z dwoma towarzyszami szedł z podniesioną głową, patrząc na wsze strony. Miał wielką ochotę zrobić jakie głupstwo, zaczepić filistra i wywołać kłótnię, zarumienić jaką spokojną przechodzącą
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.