rzystwo wyszło do salonu... Wolski niespokojny chwycił za kapelusz... Hans kazał mu się jeszcze zatrzymać, pókiby nie znaleziono doróżki... bo deszcz lał ciągle.
Na ogólnej już rozmowie upłynął ten kwadrans ostatni... Hans skinął, iż dorożka stała u drzwi, Wolski jak najczulej pożegnał gospodarzy, dziękując im, oni jemu, Helma podała mu rękę, zapraszając głośno, aby ich odwiedzał często, co rodzicom może nie bardzo było do smaku... i Wolski znalazł się w przedpokoju...
W tejże chwili baron von Liebenthal, wyszastawszy się i wykłaniawszy, wyszedł przodem.
Gdy Wolski, przebywszy trochę ciemne wschody, znalazł się na dole — w porę właśnie nadążył, by usłyszeć, jak siedzący w jego doróżce gwardzista komenderował woźnicy:
— Dorotheenstrasse 21.
Doróżka zaturkotała a Kajo został bez parasola na deszczu, myśląc co ma począć nie z sobą, ale z garderobą Ryszarda.