Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad modrym Dunajem.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

nem i nudnawem — starali się mówić o rzeczach obojętnych i wesołych... Nie było to rzeczą łatwą, bo właśnie ów sławny krach i jego następstwa ciężyły nad austryacką stolicą, a fakt ten dotknął tak silnie organy życia społecznego, iż się w niem całem dał uczuwać. Grzech popełniło nie wielu, pokutę odprawiali niemal wszyscy... Po ogródkach wprawdzie u Sperla, wesołe kapele wygrywały szyderskie śpiewy — o wielkim krachu... żartowano sobie z niego, ale skutki pomimo to — objawiały się straszne...
Niepodobna było uniknąć opowiadań o losach tych wielkich ludzi co wczoraj rzucali miljonami, a nazajutrz szli wstyd i rozpacz topić w Dunaju lub leczyć kulą rewolwerową — ale dr. Hurko bardzo zręcznie strony mniej tragiczne dramata umiał wyszukiwać, aby zabawić niemi.
Słomiński milczał słuchając, myślą zdawał się być gdzieindziej, wzdychał tylko i dopiero gdy dotknięto skutków, jakie stolica monarchji austryackiej wywarła na prowincye, na ich charakter, życie, na pojęcie życia i obowiązków, gdy zaczęto wymieniać imiona ludzi, co z poczciwemi imionami potonęli w tej powodzi... drgnął i ożył...
— Wiele mamy do zarzucenia Austryi od 1772 roku — zawołał — choć i Marya Teresa i Kaunitz z zaboru tłumaczyli się koniecznością, a z germanizacyi potrzebą zgaszenia ducha, którego się lękali... ale ze wszystkich ran nam zadanych, może najdotkliwszą, najboleśniejszą jest zaraza, jaką nam szały giełdowe i gründerskie wniosły.
Choroba ta niepofolgowała nawet koryfeuszom, obaliła posągowe postacie, któremi byliśmy dumni, odsłoniła słabość, uwidomiła brak charakterów, słowem, zrównała nas, cośmy w szatach męczeńskich stali na piedestałach, z tym gminem, co się w błocie ulicznym tarza.... Nie jestże to ból nad bóle, i żal nad żale!