ko cały wagon mieć chcieli i mogli wzgardzić jego towarzystwem.
Postanowił im to dać uczuć, iż wcale ani natrętnym być nie myśli, ani nawet zwraca na nich uwagę.
Młoda kobieta musiała to spostrzedz, bo parę razy przelotnie spojrzała niespokojna nieco i jakby sama z siebie nie rada. Przy pierwszej stacyi konduktor przyszedł coś poszeptać jej — a że młodzieniec już się gotował do wyjścia z wagonu i zdejmował już swój tłómoczek, oświadczył mu zafrasowany ażeby pozostał, bo miejsca w innym wagonie niema.
— Niechciałbym nikomu zawadzać! mruknął głosem, w którym czuć było podrażnienie.
Kobieta spojrzała nań, rumieniąc się mocniej jeszcze, ale nie odezwała się nic, gdy stary mężczyzna zwrócił się ku niemu, i pomimo, że go córka za rękę chwyciła — odezwał się głośno:
— Wcale nam waćpan dobrodziej nie zawadzasz tutaj — miejsca mamy dosyć — ale — jeżeli wolno spytać? — z kimże mam honor?
— Eljasz Rżewski, odparł kłaniając się i usuwając, a nie bardzo chcąc w dłuższą wdawać rozmowę młody podróżny.
— A ja — wskazując na siebie palcem, który wprost do piersi skierował — odezwał się stary — ja jestem: — Koniecpolski Hetman koronny, Starosta...
Rżewski spojrzał na kobietę, której twarzyczka stanęła w płomieniach, łzy się jej zakręciły w oczach, bystro rzuciła nań błagającym wzrokiem. Obiema rączkami pochwyciła ojca, usiłując go powstrzymać od mówienia. Stary się uśmiechał z rodzajem politowania, a piękna twarz jego ciągle zwróconą była ku Rżewskiemu.
Teraz się tłumaczyło wszystko, pan Eljasz złagodzoną twarzą zwrócił się ku kobiecie, dając jej uczuć, że się niema od niego czego obawiać.
— Nieprawdaż, że to was — mój panie Rżewski dziwi, iż widzicie przed sobą Hetmana Koniecpolskiego,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad modrym Dunajem.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.