Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad modrym Dunajem.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

otwarcie się opowiadać daje — ale niektóre jej ułamki mogły być szczęśliwie zużytkowane.
Słomiński słuchał z uwagą, czasami się nawet uśmiechał — choć znać było, że to płoche życie brał ze strony jego grzesznej nie śmiesznej.
— Wszystko to — rzekł w końcu — bardzo zabawne, panie doktorze — ale też nieskończenie smutne. Uczą nas dzieje, że takim karnawałem kończą państwa zwykle i dostają suchot społeczeństwa, z których potem umierają. Wprawdzie niewiele mnie osobiście obchodzi los obojga obżałowanych, — ale... któż wie? na ruinach czy gorszego jeszcze coś nie wyrośnie.
Gdy tak rozmawiali nieszczęśliwy dzwonek, który pannę Anielę zawsze takim nabawiał niepokojem — dał się słyszeć — a wkrótce po nim głos pana Eustachego, dopytujący kto tu był, i czy wnijść może. Zadrżała panna Aniela, chcąc już wybiedz, ale na żaden sposób nie wypadało odpraszać gościa, gdy inni już byli, a Słomiński wstał z krzesła, i widocznie poruszony, sam naprzeciw brata pospieszył.
Panna Aniela pomiarkowała, że w każdym razie, odwiedziny przy panu Auguście i doktorze, nie były tak niebezpieczne, szepnęła panu Hurce, aby pozostał i nie oddalał się, co on — spojrzawszy na zegarek, przyrzekł.
Ze zwykłą powagą i majestatem wtoczył się piękny pan, do koła śląc uśmiechy i najczulsze powitania. Brata uścisnął rozrzewniony, synowicy rączki całował z przejęciem niewymownem, długo je przytrzymując i, jakby niemogąc nasycić się niemi, pana Augusta oblał cukrem i słodyczami, pana Eliasza usiłował oczarować grzecznością, a poznając się z doktorem, wyraził mu całą swą szczęśliwość, że znakomitość, o której tyle i od tak dawna słyszał, nareszcie osobiście widzieć może. Wszystko z taką pozorną dobrodusznością było wyrzeczone, tak jakoś gładko, zręcznie, naturalnie, iż pan Eustachy równie jak nie-