ba! Ziemia się wysiliła, a może i zniechęciła do takich dudków rodzić — bo ona też nie taka głupia jak się wam zdaje...
Ręką machnął.
Mijali właśnie fabrykę jakąś, z której kłęby dymu buchały. Stary w milczeniu potrząsnął głową.
— Truciznę na alembikach pędzą, rzekł — ale trudno — trudno — na to już poszło.
W czasie rozmowy i wykrzyków starego, Rżewski zrazu zaciekawiony słuchał pilnie, później go więcej może zajmowała, cierpieniem widocznem napiętnowana twarzyczka córki niż ojca. Na niej znać było obawę, ból, upokorzenie, tak że Eliasz patrzał na nią nie mogąc oprzeć się współczuciu, które się w nim coraz wzmagało... Ona ciągle się starała nakłonić starego aby zamilkł — nic to jednak nie pomagało...
Szczęściem kieliszek wina wypity i sam ruch jazdy, a może ranne wstanie, spowodowały senność, westchnął parę razy, wygodnie zasiadł w kątku, począł drzemać, usta mu się zlekka otwarły, uśmiech łagodny zdawał rozjaśniać twarz bladą — i — usnął. Córka śledziła w milczeniu każdy ruch jego i zdawała się lżej oddychać, gdy się przekonała, że sen nim owładnął zupełnie. Tym samym wzrokiem proszącym litości, spojrzała na Eliasza, który z ostrożnością zbliżywszy się do niej szepnął:
— Bardzo mi przykro, żem mimowoli naraził panią na taką nieprzyjemność — ale — nie mogłem przewidzieć!
Panna Aniela dziękczynnie mu spojrzała w oczy.
— Obrońże pan nas, jeśli to możliwe, od innych, niepotrzebnych świadków — rzekła głos zniżając — nieszczęście to, niedawno nas spotkało, mało kto oprócz najbliższej rodziny, wie o niem.... Jesteśmy w takiem położeniu, że się z tem taić musimy. Wiozę ojca do Wiednia, aby zasięgnąć rady lekarzy.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad modrym Dunajem.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.