Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad modrym Dunajem.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

żliwe, nawet taki hr. Penter na ministeryalnym fotelu. Przed Słomińskim będzie grał rolę patryoty — to naturalna — po troszę przed wszystkimi Polakami, tylko z różnych tonów, nastrajając się wedle ich kamertonu, w gabinecie ministra udawać będzie jedyną podporę rządu w Galicyi i schwarz-gelbera.. Jemu, tak jak wszystkim nam, idzie tylko o siebie. Rozśmiał się znowu i dodał cicho:
— Nie przysiągłbym że stary wyga, gotów się pokusić o pannę Anielę... ojcu baki świecąc patryotyzmem.
Nie wdając się w drażliwą rozmowę, Rżewski powoli nakładać zaczynał ciasne rękawiczki i zwracając się do Paschalskiego, zapytał:
— A pan, jeśli pytać wolno, za jakim interesem przybyłeś do Wiednia?
— Ja? — rzekł pan Izydor — ja się rozrywam i obserwuję, nie mam potrzeby nic robić i o nic się starać. Mam dosyć tego, com się dorobił, w politykę bawić się nie lubię, do ambicyi jeszcze nie dosyć zestarzałem. To resurs na te lata, gdy już inne potrawy nie smakują.
Muszę zobaczyć operę, zjeść parę razy kolacyą w przyjemnem towarzystwie, posłuchać muzyki w Volksgartenie, pośmiać się z naszych menerów u Dauma... Słowo honoru — to wszystko...
— Ja tak samo — śmiejąc się, powtórzył Rżewski.
Paschalski popatrzał nań z uwagą, i wziął powoli, ociągając się, za kapelusz.
— Idziemy razem? — zapytał.
— Przepraszam... — właśnie przypominam sobie, że mam słówko napisać do domu.
— A! mruknął gość, wyciągając rękę — więc, do zobaczenia.
Zakręcił się po pokoju, jakby jeszcze coś chciał powiedzieć, rozmyślił się i wyszedł.
Rżewski popatrzył na zegarek, przejrzał się w zwierciedle, pogładził włosy, dopił resztkę oddawna