Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/11

Ta strona została skorygowana.

zwyczaj kształtnych rysów i pięknego czystego wzoru wypiętnował już przejścia swojego ślady. Wiele tam jednak nienaruszonego zostało. Białe wygładzone czoło, jak spokojna woda burzą żadną nie zmącona, odbijało duszy pogodę.
Niebieskie oczy, tęskne, łagodne, pełne dobroci, uśmiechały się życiu jeszcze, usta wyrażały niewinność prawie dziecięcą i miłość niewyczerpaną. Wiek nie odjął im słodyczy, jaką je młodość napoiła. Całość oblicza poważna była, szlachetna, a anielsko łagodna, przeważał tu charakter niewyczerpanéj dobroci... Troski i chmury, które przesunęły się po tém czole i licu, odjęły im świéżość tylko, starły puszek wiosenny, ale nie wpiły się głębiéj, myśli nie ryły na nich marszczek i nie wjadły się po za powierzchnię, — życie samo nie pozostawiło tu ani śladów namiętności, ani skaz, ani brózd, które boleści żłobią. Cała postać doskonale odpowiadała twarzy, co się nie zawsze trafia. Typ kobiety wysokiego rodu, wypieszczonéj i szczęśliwéj, w całéj świetności się w niéj przedstawiał. Ruch, postawa, istynktowe poczucie piękna w sobie, mimo wieku uderzały w uroczéj téj niewieście jakby z balzakowskiéj powieści wyjętéj. Wrażała uszanowanie i obudzała sympatyę za pierwszém na nią wejrzeniem. Strój dowodził, że się nie wyrzekła wdzięku, że go zachować pragnęła. Pełny prostoty był zarazem wytworny i smakowny. Biały kaszmirowy szlafrok, oblamowany liliowemi ozdoby i oszyty