naznaczony się zbliżył, wyprawiono najprzód Zdzisia dla pożegnania z prezesem Mohyłą, potem uznano, że bliższych sąsiadów pożegnać także należało. Młody hrabia znajdował to konieczném i utrzymywał, że najprzód do Jezioran do Mangoldów musiał jechać. Tu matka sama mu towarzyszyła...
Majątek pana barona o półtoréj mili tylko był odległy... Majętność ta należała niegdyś do jednéj z najznaczniejszych rodzin krajowych, do któréj ruiny koniec XVIII-go wieku i wielkie wstrząśnienia późniejsze znacznie się przyczyniły. W tym wirze spraw publicznych zapominało się o własnych, odkładało je na swobodniejsze czasy, a gdy zamiast nich nadeszły cięższe jeszcze, gdy sama rodzina doznała klęsk szczególnych, jedno potrącenie ręki losu w kupę obracało starożytne gmachy. Tak się stało i z dawnymi posiadaczami Jezioran, którzy się przy ostatnim kluczu odłużonym trzymali tak długo, aż nędza niemal przekonała ich, że należało zejść z pałacu rujnującego się do ubogiego dworku...
Czémże są pałace same? Ale gdy do ich murów przylgną wspomnienia dziadów, rodziców, szczęść i nieszczęść przeżytych, tych dziejów domowych, których Bóg jeden był świadkiem, łez wylanych, co wsiąkły w ziemię, gdy cmentarz zaludnią kości... gdy człowiek zwiąże się i poślubi z miejscem, a wrośnie w nie sercem, straszna to
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/113
Ta strona została skorygowana.