Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/324

Ta strona została skorygowana.

następnego dnia kursa rozpoczynał. Na zapytanie co Zdziś robi? — otrzymał odpowiedź, iż nie postanowił nic jeszcze, że potrzebuje do namysłu czasu... Natomiast z serca goryczą przepełnionego począł młody hrabia rozwijać teorye swe katońsko pojętéj, surowo obmyślanéj przyszłości.
— Kochany hrabio — przerwał Żabicki — wszystko to dobrze — ale — do czynu! do czynu!
— Dziś, jutro się zapisze... niechybnie, rzekł Zdziś — tylko się rozpatrzyć muszę.
Dwa czy trzy dni upłynęły na rozpatrywaniu, to jest na rozmowach z Alfonsem, z którym po całych dniach byli razem. Nadszedł pierwszy czwartek, którego opuścić nie mógł przyjaciel i pociągnął z sobą Zdzisława do Puciatów... Młodzież nadzwyczaj uprzejmie tu przyjęto, chociaż hrabia mógł dostrzedz, że stary profesor mniéj był dla pana Alfonsa serdeczny i trzymał go w pewném oddaleniu ceremonialnie się z nim obchodząc, z odpychającą, wyszukaną grzecznością. Ponieważ oprócz jednéj podżyłéj pani milczącéj, która z pończochą siedziała na kanapie, nikogo więcéj nie było, młodzież bawiła się muzyką i rozmową. Roszek grał z siostrą na cztery ręce na fortepianie, potem przeszedł do skrzypiec i wykonał z nią duet, na ostatek proszono śpiewać panny Herminii, a to dobiło pana Alfonsa. Nie słyszał jéj jeszcze śpiewającéj, głos miała srebrzysty, płynący, miły i chwytający za serce... Nie tętniło w nim jeszcze uczucie. Spo-