nie... Pomimo to wszystko, ze strony profesorówny, uczucie jakie okazywała, było ostrożne, chłodne nieco i nie odpowiadało gorącości, z jaką Alf modlił się do swojego bóztwa...
Matka słysząc skargi jego, gniewała się na przemiany, płakała, najśmielsze knuła intryg plany... ale to wszystko do niczego nie pomagało... Zdzisław, którego Puciata lubił bardzo i do domu nietylko mu wstępu nie bronił, ale go usilnie zapraszał, był w tém dziwném położeniu, że dla miłości Alfa, którego był posłem, musiał się zbliżać do panny, co mogło staremu profesorowi dawać do myślenia, iż Herminia mu się podobała. A że Alf w obec ojca starał się okazywać chłodnym, na wieczorach Zdzisław niemal wyglądał na konkurenta.
Puciata nietylko mu nigdy nie naganiał za długich często rozmów z córką, ale parę razy sam mu powiedział śmiejąc się:
— Idź, kochany hrabio, do Mini, z nią się lepiéj zabawisz, niż ze mną starym, a ona z wami lubi rozmawiać...
Alfa Puciata przeciwnie pilnował bacznie, ażeby się nie zbliżał do zbytku, i zwykle mu poczętą przecinał rozmowę. Na hrabiego przypadała więc rola pośrednika i posła...
Panna Herminia okazywała mu przyjaźń wielką i była z nim poufalszą niż z innymi. Urokowi jéj Zdzisław opierał się, szanując tę, którą uważał za
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/370
Ta strona została skorygowana.