Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/380

Ta strona została skorygowana.

hrabia — myśl była tak dziwaczna... tak... osobliwa...
— Mogło ci się to wydawać szaleństwem — gwałtownie poczęła pani Robert’owa — ale ja myślałam o tém noc całą... Ja Alfa kocham, a moja miłość nie zna przeszkód, i wszystkie zwalczyć musi, sto razy mówiłeś mi, że gotoweś dla Alfa i dla mnie się poświęcić? Cóż w mojéj myśli tak strasznego?
— Czyż pani nie widzisz tego — przerwał Zdzisław — że toby było kłamstwem i podstępem przed obliczem Boga, że toby było krzywoprzysięztwem? że z obrzędu religijnego czynić taką... nie wiem już jak nazwać... spekulacyę, intrygę, jest rzeczą niegodną? Możnaż wymagać co podobnego? Brałem to i biorę za żart... z żartu śmiać się musiałem...
— A ciasne serca i głowy! wyschli ludzie! wybuchnęła pani Robert’owa — rachować na poświęcenie wasze nigdy nie można. Skrupuły! Przecież uczyniłbyś to dla szczęścia dwojga istot, które się kochają... przecież cel ten uświęca...
— A! pani! przerwał Zdzisław — gdybym ja nawet chciał odegrać tę rolę upakarzającą dla mnie, jakże przypuścić można, ażeby panna Herminia zgodziła się na to?
— To moja rzecz, to panny Röttler, to Alfa... a wasza będąc przyjacielem, dowieść, że istotnie