Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/386

Ta strona została skorygowana.

ność! coraz żywiéj i z większym zapałem wołała pani Robert’owa. Takiéj dobroci, takiego poświęcenia... na świecie mało!
Zdziś się rumienił i prosił, aby mu oszczędzano tych pochwał — nic to nie pomogło... Matka i syn osypywali go niemi wieczór cały. Alf był w tém szczery i mówił tylko co czuł. Szczególniéj pośrednictwo do Herminii, ułatwianie z nią stosunków, obudzało w nim wdzięczność najgorętszą...
— Między Zdzisiem a mną, wołał ściskając go — c’est à la vie, et à la mort!!
Te wybuchy mieszały nad wszelki wyraz hrabiego... Niespokojny wyrwał się pod pozorem bólu głowy zawczasu do swojego pokoju. Lecz ucieczka ta nie na wiele się przydała.
Pani Robert’towa w kwadrans potém, niosąc kolońską wódkę, Eau des carmes, eter... przyszła sama do niego. Rzuciła to wszystko na stolik i siadła na kanapce, podpierając się na ręku. Alf był już u siebie.
— Cały dzień latałam jak szalona — odezwała się — mów co chcesz, c’est la seule idèe raisonnable... Herminię trzeba z rąk ojca wyswobodzić, uczynić panią swéj woli... Głupi, nieznośny starzec jest zacięty i uparty; nie można się spodziewać nawet go przeprzeć. Panna Róttler, wszyscy co go znają — mówią toż samo... Ty musisz być zbawcą naszym.