Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/408

Ta strona została skorygowana.

hrabia mi się oświadczyłeś z przyjaźnią, a ja biorę wszystko bardzo na seryo...
— Ja także...
— Weź pan przyjaciela z sobą, niech się rezerwie trochę...
— Ciężkoby mu się było od tych miejsc oddalić — rzekł Zdzisław.
Ironicznie jakoś uśmiechnęła się panna Herminia.
— Ale cóż on pocznie bez hrabiego? rzekła: nie da sobie rady i zatęskni śmiertelnie...
— Nie sądzę... ktoś mu zastąpi wszystko... pani się domyśli o kim mówię...
Na to pytanie odpowiedziało wejrzenie niezrozumiale pytające, niedowierzające, prawie szyderskie... Potém Minia odwróciła głowę, popatrzała na okna i zamilkła. Profesor zaczytawszy się snadź w gazecie, nie przychodził.
— Będziesz pan tam pewnie widział Porowskich — odezwała się Herminia; ja ich nie znam — ale dziwny stosunek łączy mnie ze Stasią. Przypisywała się do listów ojca, potém jako córki dwóch starych przyjaciół, zaczęłyśmy pisywać do siebie, i choć nigdy w życiu nie widziałyśmy się, a znamy się tylko z fotografii, pisujemy do siebie i jesteśmy najserdeczniéj. Powierzyłabym hrabiemu list do Stasi, gdybym pozawczoraj go nie wysłała.
— Pocztą?
— Nie, powiózł go jadący w tamte strony zna-