Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/409

Ta strona została skorygowana.

jomy Roszka... zdaje mi się medyk... jakże się zowie?
— Czy nie Żabicki?
— Tak jest...
— A to mój dawny... nauczyciel i przyjaciel, rzekł hrabia...
Herminia się uśmiechnęła.
Zdaje mi się, że dla... dla Porowskich tam pojechał. Roszek się domyśla... nie wiem... wszak zna pewnie Stasię?
Podniosła oczy...
— Ja się nie umiem domyślać nic — rzekł hrabia — ale — bardzo być może, iż go tam miłe ciągną wspomnienia, jak mnie...
Westchnął i zachmurzył się, a że profesor nie nadchodził, chciał pożegnać pannę Herminię.
— Już pan uciekasz? a tak się długo nie zobaczymy, rzekła spokojnie patrząc mu w oczy i wyciągając doń rękę trochę drżącą. Nie śmiem wstrzymywać, żegnam pana — ale się spodziewam, że o nas nie zapomnisz... i że do nas powrócisz... Prawda?
Zdzisław się skłonił, i sam nie wiedział jak popełnił tę nieprzyzwoitość, że ją w rękę pocałował.
Rumieniec żywy wystąpił na twarz ślicznego dziewczęcia, spuściła oczy i dodała cicho:
— Znajdziesz nas pan wiernymi przyjaźni... proszę nie zapominać...