Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/453

Ta strona została skorygowana.

razy po cichu powtórzywszy hrabiemu, aby rozważył dobrze propozycyę, odjechał.
Nigdy na większe pokuszenie słaby charakter młodego człowieka wystawiony nie był. Odzyskać stracone, poświęcając tylko dumę... zdobyć znowu tę niezależność drogą... upokorzyć się na chwilę... Zdzisława myśl ta rzucała w gorączkę — całą noc chodził po swoim pokoju — ważył, obliczał się z sumieniem, siłami, z sądem ludzi — i w końcu ze smutkiem widział, że mógłby wprawdzie mienie odzyskać, ale poszanowanie i współczucie ludzkie musiałby utracić... Nazajutrz wahając się jeszcze, pojechał do miasteczka szukać Żabickiego, który chwilowo tam przebywał, nie mogąc ciągle w Wólce siedzieć.
Wierzył w jego zdrowy rozsądek, przyjaźń dla siebie i szlachetny charakter. Ażeby wyszukać dawnego nauczyciela musiał pójść znowu do profesorowéj, która go jak syna przyjmowała...
Wilelmskiego w domu nie było — musiał pod jakimś pozorem znajdować się na cynamonówce przy billardzie. Gospodyni sama i pensyi swéj pilnować, i gości przyjmować musiała — narzekając po cichu na niegodziwego męża. Szukała go już służąca latając po całém miasteczku — ale przed jéj oczyma zręcznie za szafą stając z kijem do góry, ukrywać się umiał.
Korzystając z jednéj z tych chwil, gdy zostali