— Piękna pani, co się zowie fein... dodał Lejba — jakże można było odmówić?
— A my gdzie spać będziemy? spytał Żabicki...
— Na górze — rzekł wskazując Lejba... Pokój bardzo — por-żądny — tylko okno wybite i bez podłogi... ale teraz tak ciepło!
Zaczęli się śmiać i hrabia nawet dobył głosu, gdy drzwi pokoju zajętego przez ową piękną panię otworzyły się nieco, ktoś wyjrzał, i nagle młody człowiek z długiemi blond włosami w puklach puszczonemi na ramiona, wybiegł rzucając się na szyję Zdzisławowi.
Żabicki się cofnął niecierpliwie.
Był to Alf.
W otwartych drzwiach zajętego pokoju stała w podróżnym stroju owa piękna pani — była to pani Robert’owa.
Na widok gości, uczeń medycyny wysunął się natychmiast i wolał uciec do pokoju na górę, mimo wybitego okna i brakującéj mu podłogi.
Zdzisław zarumieniony, pomieszany, upokorzony niemal, z uczuciem przykrem, nie kryjąc się z niém, dał się Alfowi pociągnąć z sobą do matki.
Wilelmski, który patrzał na tę scenę nie rozumiejąc jéj — skorzystał z panującego zamętu, ponowił cynamonówkę i wysunął się do domu rad, że przeciwko gderaniu żony nieuchronnemu, mieć będzie puklerz zapewniony...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/456
Ta strona została skorygowana.