powiedziała, że tak nawykła odbierać o nim wiadomości przez przyjaciela, iż teraz gdy go jéj zabrakło, niewiele wie o nim, i sądzi, że chyba musiał w pogoń się puścić za hrabią, bo bez niego rady sobie dać nie może. Żartobliwy ton listu Herminii, który Stasia dobyła i kawałkami czytała, uczynił jakieś wrażenie szczególne na hrabi; nie umiał go sobie wytłómaczyć. Dziwiła go samego ciekawość i zajęcie z jakiém słuchał czytania, i oddźwięk, który każdy wyraz Herminii znajdował w sercu jego.
Stasia nie wiedziała widocznie o co go teraz podejrzewać... czy o skłonność dla Mini, czy o miłość dla Elsy.
— Hrabia bo ostatecznie okazujesz się na młode swe lata tak dojrzałym bałamutem, iż go zrozumieć trudno... Serce masz szerokie! Co się tam mieści różnych pięknych twarzyczek!... Ale wiesz hrabio — żal mi cię — gdzie nie króluje jedna i jedyna... tam nie dom, lecz karczma zajezdna.
Ostatnie słówko nieopatrznie razem z rumieńcem straszliwym wypłynęło, Stasia mimowolnie je wyrzekła i uderzyła się rączką po ustach...
Hrabia się wzdrygnął nieco... Spojrzeli na siebie.
— Pani mnie sądzisz bardzo surowo...
— Sędzia jest zmuszonym wyrokować wedle dokumentów, szepnęła Stasia... niestety!!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/470
Ta strona została skorygowana.