bo to... tam dziewczętom niekoniecznie potrzeba wiedzieć o podobnych plotkach...
Schylił się kapitan do ucha hrabiemu...
— Wzięli metra do fortepianu Włocha... wozili go słyszę z sobą... hm! gadają, że baronównę zbałamucił. Nie bardzo wierzyłem temu — ale podobno jakoś daleko zaszły te sprawy... Muzyka czasem licho wie do czego doprowadzić może... Z tego powodu prędzéj pono wrócili z Włoch, niż zamierzali... Ja tam nie wiem, to są plotki... Kto wie — baronby dla zatarcia téj gadaniny rad może ją wydać prędzéj... a dziewczę myśli o tamtym... Hm... ale cicho!
Zdzisław się uśmiechnął gorzko...
— Coś to do tego podobne... ale dajmy pokój — niech wychodzi za muzyka i będzie szczęśliwa. Kochankom pewnie przeszkadzał nie będę...
— Przed Stasią ani słowa... ona o tém nic nie wie, no — i wiedzieć nie powinna.
Kapitan pochylił się do ucha hrabiego, zakrył ręką i długo jeszcze na pół oburzony, wpół śmiejąc się coś mu szeptał... Machnął potóm ręką i zakończył:
— Basta! nie mówmy o tém.
Chociaż hrabia przyrzekł był wrócić wieczorem do miasteczka, nie mógł słowa dotrzymać co do godziny, przyjechał do pana Lejby po północy.
Groom Alfa spał w sali koło billardu na krzesełku i czekał na niego. Zbudził się słysząc hałas,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/477
Ta strona została skorygowana.