Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/491

Ta strona została skorygowana.

Podbudzona ciekawość pani profesorowéj na widzeniu Alfa ograniczyć się musiała. Z profesorem nie mówiła o tém więcéj.
Z rana Wilelmski odbywał swe lekcye z pannami, nie widzieli się więc prawie, przy obiedzie nadto było świadków, po obiedzie profesor chodził na rekracyę, jak utrzymywał, do plebanii.
Co się działo ze Zdzisiem, trudno się było pani Róży dowiedzieć.
Drugiego czy trzeciego dnia pojechał do Wólki, i wkrótce po przybyciu oznajmił, że musi powracać do Berlina. Żabicki już bez pożegnania z nim był odjechał. Nie zdziwiono się wcale temu, gdyż pora była na nowe zapisać się półrocze. Stasia tylko żartowała, że mu do Herminii pilno. Kapitan rozpytywał co ma robić w Suszy, na to jednak otrzymał tylko odpowiedź:
— Czyń pan co łaska — nie chcę wiedzieć o niczém...
Z Wólki udał się Zdziś do prezesa. Przypisano to niezmiernie dobremu sercu jego, że był nadzwyczaj pomieszany i roztargniony — przy pożegnaniu. Prezes się rozpłakał swym zwyczajem. Niedobrze też zrozumiano, dla czego dopiero teraz Zdziś zażądał od dawnego opiekuna papierów swoich, metryki, świadectw i t. p. Na zapytanie odpowiedział, że tego immatrykulacya do uniwersytetu wymagała. Odpowiedź była jakaś niejasna, i prezes w duchu pomyślał, że tego wprzódby był mógł