ale, między nami powiedziawszy... lepiejby te więzy potargać.
Zdzisław chciał zaprotestować i odpowiedzieć. Profesora już nie było, — umknął kłusem do domu.
∗
∗ ∗ |
Panna von Röttler, która niegdyś miała świetne w literackim świecie berlińskim stosunki, naówczas gdy Berlin był jeszcze ogniskiem życia Niemiec rozwijającego się tu z pewną siłą — przeszłemu położeniu swojemu winna była utrzymywać się na zdobytém stanowisku. Mieszkała wprawdzie na dosyć odległéj uliczce zowiącéj się Weinmeisterstrasse, w kącie nie zbyt wdzięcznie wyglądającym, lecz zajmowała pierwsze piąterko małego domu, i nadzwyczajna oszczędność dozwalała jéj od czasu do czasu przyjmować u siebie okruchy znakomitości z czasów Varnhagen’a, młodzież, która stawiła pierwsze kroki po bibule, starych przyjaciół, i wielbicieli swojego talentu...
Na te wieczory wysilała się biedaczka walcząc między chęcią wystąpienia, a nakazaną ubóstwem oszczędnością. Kilka dni wprzódy pracowała i dręczyła się swoim wieczorem, kilka dni potem czuła się zmęczoną i niezdrową, ale uważała te przyjęcia za obowiązek stanu. Utrzymywała niemi swą godność literacką, przypominała się światu. Salon i parę pokoików składały cały apartament, czy-