wiecéj przestrasza, niż pociąga. Twarzyczka wielce udatna.... ale....
— Jak to znać w nim artystę! — rozśmiał się drugi.
— Ano tak, jakże chcesz, abym malarzem będąc, o tak pięknym modelu mówił inaczéj, niż z mojego stanowiska? Twarzyczka piękna, ale oczy przesadnie ogromne....
— Oczy nie mogą być za wielkie nigdy.... zarzucił drugi.
— Są — bo bezprzykładnie ogromne, zadumane, niemal obłąkane i surowo patrzą.... tragicznego ma coś w sobie....
— A ojciec, wtrącił trzeci — matematyka chodząca, pedant.... nudziarz....
— Mówią, że majętny...
— Tak, a synowi Rochowi, znacie Roszka? wydziela tak, że się z każdym groszem oszczędzać musi....
— I pan hrabia goły żeni się z panną professorówną? rozśmiał się ktoś z boku....
— W tém małżeństwie jest coś bardzo dziwnego — mówił artysta. Całemu światu wiadomo, że Alfonsik, przyjaciel hrabiego szalenie się w niéj kochał...
— Przyjaciele się porozumieją — zawołał cynicznie ogromny drab, w którym poznano Majaka — bo wątpię, żeby małżeństwo miało położyć koniec przyjaźni....
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/515
Ta strona została skorygowana.