Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/516

Ta strona została skorygowana.

— Ale że studyom pana hrabiego pewnie koniec położy — o tém nie wątpię — rzekł inny. Żonatemu chodzić na prelekcye, a młodą panią zostawiać tak w domu....
— Professorówna gotowaby z nim uczęszczać na odczyty, ma minę niewiasty nieustraszonéj....
— Okrutniem ciekamy! — dodał młodziuchny chłopak.... Ot! szczęśliwi ludzie... I westchnął.
Wyglądali wszyscy powozów zapowiedzianych, ale nie przybywały. Drobniuchny deszczyk wieczorny prószyć zaczynał. Niebo obleczone było jakby ołowianą zasłoną jednolitą — nigdzie chmurki, ale ani kawałeczka czystego lazuru....
Gdy się to działo pod kościołem, powóz narzeczonego z woźnicą we wstążki i bukiet przystrojonym, z końmi w kokardy poprzybieranemi, stał przed mieszkaniem zajmowaném przez hrabiego i Robert’ów....
Zdzisław był przybrany jak do ślubu, blady bardzo i widocznie wzruszony, trzecią już parę rękawiczek podarł, usiłując je próżno wsunąć na ręce. Brwi miał ściągnięte usta zagryzione, czoło pomarszczone.... Trochę opodal ubrany także czarno, z ufryzowanemi blond włosami, nie mniéj pomieszany od niego, stał Alfons gotów już do drogi, z kapeluszem w ręku.... Niekiedy spoglądał na przyjaciela trwożliwie i usta mu się poruszały.... ale odezwać się nie śmiał.... Oczy miał niemal załzawione, od-