Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/530

Ta strona została skorygowana.

mającą przygrywać muzykę... Gdy się ruszono, Herminia obejrzała się za Zdzisławem, który pośpieszył podać jéj rękę... Alf, który stał blizko, rzucił się gwałtownie przeciskając przez otaczających, jak gdyby patrzeć nie chciał na to...
Panią Robert’ową posadzono przy Zdzisławie. I ta siedziała ponura, blada, niekiedy oczyma strasznemi spoglądając na nowożeńca. Krzyżujące się wejrzenia z ciekawością badacza, który gotuje studya do powieści, śledziła panna Röttler.
Wśród wieczerzy nieznacznie pochyliła się pani Laura ku Zdzisławowi...
— Wieczornym pociągiem? tak?
— O północy...
— Posłałam zamówić wagon pierwszéj klassy. c’est dit. Lecz z tą niesnośną wieczerzą, żeby się nie spóźnić... Ja wyjadę trochę wcześniéj; czekam z Alfem na dworcu. Czy ojciec odprowadza?
— Mówił mi, że nie może...
— Roszek pewnie... Powiem mu, że o kilka stacyj odprowadzamy i powrócimy, aby odjechać do domu.
Zdzisław nie odpowiedział nic.
— Wszystko dziś trwa nieznośnie długo — nie ma temu końca. Alf jest na torturach...
Hrabia, któremu Herminia zadała pytanie, odwrócił się ku niéj.
Z okrzykiem pili goście — zdrowie państwa młodych.