Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/589

Ta strona została skorygowana.

Stary rozprostował się nagle rozkrzyżowawszy ręce i podnosząc je do góry...
— Dziecko moje zaprzedane! krzyknął, córka moja!...
W téj chwili chora zemdlała, a pani Szmitowa nie zrozumiawszy téj sceny, sądząc, że kabalarz z czém się niedorzeczném wygadał, wpadła na niego, chcąc natychmiast wygnać z pokoju. Stary padł na łóżko, i nogi choréj pochwyciwszy, całował je płacząc...
Szmitowa nic już nie rozumiejąc i posądzając nieszczęśliwego o szaleństwo, miała zawołać o pomoc, gdy pani Robert’owa poczęła przychodzić do siebie. Stary przycisnąwszy usta do nóg, drżąc cały, płakał i jączał... Podano coś trzeźwiącego, a kabalarza niemal gwałtem odciągnęła Smitowa i posadziła go na stołku... Chora zakazała jéj go dotykać. Oboje płakali... Widząc, że coś zaszło nieprawdopodobnie dziwnego, wzruszona stara kobiecina cofnęła się za łóżko, dobyła swych kropli i orzeźwiła się niemi. Nie pozostawało jéj nic więcéj nad słuchanie szwargotu, którego nie rozumiała, i podziwianie jakiegoś wypadku, do którego się sama nie wiedząc jak przyczyniła.
Ludek stary kuglarz, aktor, entreprener, dziś kabalarz i prorok... był ojcem Lorki... Od czasu wzięcia jéj w opiekę przez księcia, nie wolno mu było nigdy ani zajrzeć do córki; dowiadywał się o nią zdaleka...