Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/600

Ta strona została skorygowana.

jéj o mnie przynosisz wiadomość, i jak ona jéj na pół obojętnie słucha...
„Nie — nie — moja miłość musiała przecież wzbudzić w niéj choć politowanie dla mnie, choć trochę życzliwości. Jam niewdzięczny — ona jest tak anielsko dobra! Czyżby się poświęciła, naraziła na tyle utrapień, gdyby nie kochała mnie choć trochę?..
„Tę iskierkę ja rozdmucham moją pokorą, poświęceniem bez granic... Powiedz jéj — a! nie — nie mów jéj nic — nie mów z nią! Znowu ten strach mnie ogarnia — ja się ciebie boję, ja się lękam wszystkiego, jam o powietrze, co ją otacza, zazdrosny. — “
Zdzisław zsunął list i siadł milczący. Spojrzał na Herminię, twarz jéj pałała, łzy miała w oczach...
— Biedny człowiek — odezwała się — a jam ciężko zawiniła. Czuje to; na cóż mu było dawać choć cień nadziei, którą tą nieszczęśliwą miłość miał wykarmić!
Oboje długo przybici tym listem, pozostali chmurni i zamyśleni... Naostatek Herminia przyłożyła dłoń do gorejącego czoła męża i szepnęła mu:
— Chodźmy do ojca...
Zdzisław poszedł posłuszny...
Puciatę zastali ożywionym niezmiernie, Roszka nad fortepianem i kilku mężczyzn w salonie. Ledwie tu przyszedłszy, Herminia wysunęła się do panieńskiego pokoiku swojego.
— Roszku odezwała się cicho do brata — za-