Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/620

Ta strona została skorygowana.

mucić? On tobie kochankę, a ty jemu żonę... ha! ha!
Błysnąły oczy Alfowi — myśl go ta uderzyła, szklankę sobie nalał i wychylił, uśmiechnął się, zadumał.
Stary poczuł, że szczęśliwą myśl poddał, i począł bardzo żywo... zbliżywszy się do wnuka:
— Tylko ty mi powiedz wszystko... jak na spowiedzi... Myślisz, żem ja głupi... jak Boga kocham, nie, tak się tylko wydaję... ale tu... (uderzył się w czoło) tu jest. Ja ci dam dobrą radę — zobaczysz... Ożenił się? doprawdy? to nieoszacowany człowiek... Bądź z nim w przyjaźni... w największéj przyjaźni. Na twojém miejscu, jabym się nie mścił inaczéj...
Staremu żal się nagle niedojedzonego obiadu zrobiło, i wróciwszy do stołu, zmiatać począł, co zostało.
Alf siedział zamyślony...
Przypadkiem rzucone słowo w nim utkwiło... Zostawiwszy Ludka samego, wyszedł do drugiego pokoju i przechadzać się zaczął. Staruszek już pozbierawszy resztki, uprzątnąwszy naczynie, powylewawszy z butelek krople ostatnie, spał w krzesełku po obiadowym trudzie, odpoczywając, gdy Alf uspokojony, ubrany świeżo, wyszedł z pokoju, który zamknął, i wysunął się na miasto...
Zdzisław i Herminia stali na balkonie willi wieczorem. Ona starała się go rozerwać i rozchmurzyć, chociaż sama od rana czuła się niemal równie jak