złożyły, ale mnie się coś zdaje, że gdyby nie mój list do Puciaty, rekomendujący tego kawalera... nie wiem, czybym państwa tu razem oglądał... jak dziś mam szczęście...
Alf był trochę w tém poufałem kółku zawadą, lecz prędko się z nim oswojono... Stasia rzuciła nań okiem ciekawém, i nie mogła się powstrzymać od uwagi, że nierównie sympatyczniéj od Żabickiego wyglądał.
Gdy panowie w ganku rozpoczynali głośną rozmowę, dwie panie ująwszy się pod ręce, spragnione swobodnéj rozmowy, wysunęły się do pokoiku Stasi.
— A! jaka ty jesteś piękna! wzdychając mówiła kapitanówna, ściskając przyjaciółkę. Nie dziwuję się wcale, że Zdzisław tak się w tobie zakochał... Jesteście najśliczniejszą, a pewnie najszczęśliwszą parą w świecie...
Herminia zarumieniła się...
Zdziś na mężczyznę daleko jest piękniejszy niż ja... odparła hrabina. Niewielu jest takich jak on, a takich jak ja... mnóstwo.
— A! Nie! nie! szczebiotała Stasia, tyś przecudowna! Nawet ja się w tobie kochać będę.
Siadły poufale przy sobie...
— Ale i twój... jakże go mam nazwać? inamorato? wcale przystojny mężczyzna — odezwała się Herminia.
Stasia usteczka przekrzywiła nieco.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/638
Ta strona została skorygowana.