Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/640

Ta strona została skorygowana.

Tyś nie gospodyni, ale ja ogromna... więc ci służyć będę za klucznicę...
Zaczęła opisywać dworek i mieszkanie, wtém Herminia jéj przerwała pytaniem, któremu towarzyszył rumieniec:
— Mamy z sobą tego nieodstępnego przyjaciela Zdzisława... gdzież jego postawiemy w Suszy?...
— Jego? powtórzyła Stasia — wiesz że na tego przyjaciela wcaleśmy nie rachowali... z tém może być trochę kłopotu, bo mi jakoś paniczykowato wygląda...
Ręce założyła i zadumała się.
— Długoż on tu będzie? spytała...
— Prawdziwie nie wiem, lękam się, poczęła Herminia, żeby nie zasiadł na — bardzo długo...
I schyliła zarumienioną twarz ku Stasi...
— Lepiéj ci już odrazu powiem wszystko... ale (położyła palec na ustach) o tém nikomu! nikomu! Ten... przyjaciel kochał się i kocha we mnie, chciał nawet żenić się — jam go odrzuciła, bom kochała mojego Zdzisława... Zdziś żył z nim jak z bratem — jest sierotą, nie ma nikogo na świecie... Mnie i jego trochę nudzi — ale cóż robić!
Stasia potrzęsła główką.
— I dla tego chcielibyście mi go oddać w miejsce Żabickiego... rozśmiała się płonąc znowu ru-