Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/643

Ta strona została skorygowana.

Zdzisławowi pilno było do tego, co się zwało teraz jego domem, chociaż widok Samoborów i ich wspomnienie upokarzały go i chmurą okrywały czoło.
Nie tak on niegdyś marzył o niebieskich migdałach przyszłości, nie tak spodziewał się bohdankę przywozić do pradziadowskiego gniazda, nie z temi uczuciami miał nowe rozpoczynać życie!!
Kapitan i Stasia humorem swym ożywiali towarzystwo dosyć ponure, bo i Herminia była niespokojna, i Zdzisław smutny, i Alf zamyślony a chmurny... Wszystkie oczy zwróciły się na domek w Suszy, gdy Stasia pokazała go z daleka... Wyglądał wesoło, ale dla Herminii po willi w Thiergartenie wydał się wieśniaczą chatą, Alf znalazł go bardzo, bardzo skromnym... Zdzisław tylko ucieszył się choć tym dachem, który mógł nazwać swoim... Radość to była pomięszana z jakimś smutkiem, lecz... po za nim były nadzieje!
Kiedyż w życiu człowiek ich nie ma? choćby najniedorzeczniejszych!
Około dworku widać było uwijającą się służbę i zielono umajone drzwi i ganek na powitanie dziedzica... Bliżéj widziana Susza zyskała... Ucieszono się kwiatom... trawnikom, zieleni, drzewom i wiejskiemu jéj wdziękowi.
Nie przestępując progu, Zdziś rzucił się na szyję kapitanowi... Herminia wszystko chwaliła i dziękowała Stasi. Izdebki były jasne, wesołe,