Chcąc się pozbyć go, zająć czémś, sądząc może, iż Stasia go zajmie i odciągnie, Herminia namawiała go, aby bliżéj starał się ją poznać... Alf był pozornie posłusznym swéj pani. Jeździł często do Wólki, niecierpliwił Żabickiego, udawał, że był wielkim wielbicielem wdzięków i dowcipu Stasi, lecz i tu intrygował tylko. Posądzał on nie bez powodów kapitanównę, że miała do Zdzisława słabość; radby był rozdmuchać tę iskierkę pod popiołem, i małżeństwo poróżnić z sobą. Czy mu szło tak istotnie o pozyskanie serca hrabiny, czy o zemstę, sam sobie może nie umiał wytłómaczyć. Zrosły się i splątały uczucia te, zlały w coś potwornego, co duszę przepełniało...
Stasia lubiąca towarzystwo, muzykę, rozmowę swobodną, przyjmowała Alfa dosyć dobrze, Żabicki musiał po feryach odjechać, sam więc Alf pozostał... Najczęściéj mówił jéj o Zdzisławie, łapał rumieńce, i niby przypadkiem wygadywał się z tém, jak to hrabia dawniéj, przed ożenieniem, a nawet teraz o Wólce często wspominał, z jakiém był uwielbieniem dla panny Stanisławy. Rzucił pół żartem raz i drugi, śmiejąc się, coś o tém... pewien był, że pocisk utkwi...
Ze Zdzisławem zaś sam na sam będąc, winszował mu jego szczęścia do kobiet, prześladował go dawną miłością dla Stasi, i zaręczał mu, że ona także na każde jego wspomnienie się rumieni.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/650
Ta strona została skorygowana.