Dla profesora miał zawsze likwor i ucho powolne do wysłuchania jego użaleń i pochwał, pomięszanych razem z sobą; do pani Wilelmskiéj chodził z uszanowaniem w świeżych rękawiczkach; zaprezentował się u niéj księdzu kanonikowi, którego ujął francuzczyzną i dobrem tonem; zrobił nawet za pomocą Ludka znajomość z panną Felicyą, rachując, że i to na coś przydać się może.
Stary kuglarz wysługiwał się wnukowi, nie wchodząc nigdy w pobudki i cele, robił plotki poddawał myśl, a gdy mu Alf szepnął coś, rył się jak kret, dopóki danego polecenia nie wykonał.
Wszystkie te zabiegi pokryte były takim pozorem dobroduszności, taką młodzieńczą skromnością i ujmującą fizyonomią, iż nikt poczciwego chłopaka o nic złego posądzićby nie śmiał...
Przez dni kilka po odjeździe Zdzisława, niechcąc się okazać zbyt napastliwym, Alf nie wybierał się do Wólki; naostatek ubrany starannie, wyświeżony, przybrawszy twarz nieszczęśliwą i smętną, pojechał... Herminia ze Stasią siedziały w ogródku i nie posłyszały przybywającego, kapitana nie było, służąca wskazała gościowi altanę...
Ukazanie się Alfa przeraziło przyjaciółki. Stasia szczególniéj miała wstręt do niego. Herminia litowała się nad nim, unikała z obowiązku, ale ta miłość uparta i trwała czyniła na niéj wrażenie... Zresztą nawykła do miasta i towarzystwa hrabina, nudziła się, nie przyznając do tego...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/656
Ta strona została skorygowana.