tyle osób! On tam się z pewnością w miłém towarzystwie, bardzo pięknych pań, na których nie zbywa mu... bawi wesoło...
— Nieznośny pan jesteś — odezwała się hrabina. Zawsze toż samo!! Niepoprawiony!
— Naucz mnie pani przez litość, w czém się mam poprawić?
— Wiele zapomnieć i nauczyć się wiele... szepnęła Herminia — przerzucając żwawo włóczki.
Alf przysługiwał się kłębkami, których nie przyjmowano, ale się tém nie zrażał. Westchnął tylko...
— Gdyby mi wolno było także... odezwać się? byle rozsądnie...
— Z największém w świecie umiarkowaniem — począł — Alf. Hrabina téż byś mogła troszeczkę się poprawić. Czyż godzi się wierne, oddane sobie serce, zakrwawione przez nią, chłostać i odpychać wiecznie?... Wszak ja o nic nad dobre słówko, nad wejrzenie, nad litość nie błagam...
— Politowanie w istocie budzisz pan we mnie...
— Moją niewzruszoną stałością...
— To upór...
— Do śmierci! dokończył Alf ledwie dosłyszanym głosem...
— Ażeby tę rozmowę dokończyć, z uśmiechem dodała Herminia — bom jéj prowadzić nie powinna i słuchać mi się tego nie godzi, Stasi muszę zawołać...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/659
Ta strona została skorygowana.