Herminia list ten rzuciła z ironicznym jakimś uśmiechem. Alf się wygadał przypadkiem o tym domu i o pani K..., która była zachwycającą, jak mówił ale niewymownie płochą... Parę razy hrabina musiała pojechać do Suszy, i kilka tam godzin przepędzić... Alf dowiedział się o tém i szepnął, że gdyby się nie obawiał, toby ją choć na chwilkę tam odwiedził.
— Zakazuję panu! proszę się nie ważyć na to — będę się gniewała! Hrabina tak seryo i groźnie to powiedziała, że Alf umilkł. Nie odzywał się potém ani słowa, aż sama przyszła do niego i zaczęła o czemś obojętném.
— Pani mi przebaczysz, rzekł zaczepiony — źle się musiałem wyrazić i nie zostałem zrozumiany. Boli mnie to bardzo... Czyżbyś pani mogła mnie posądzić o brak uszanowania?... o takie natręctwo niedarowane. Chciałem być w Suszy, aby módz pomówić, ale doprawdy nie o tém, o czém hrabina słuchać nie chce...
— A o czémże?
— Myślałem się radzić jéj — chciałem Zdzisiowi przygotować, ułatwić nabycie części Samoborów, mówią, że ten dziwak chce je sprzedawać... Pojechałbym do niego... Obszerniejbym pomówił z panią o wyborze majątku... wszakże to dla pani właściwie kupno się to projektuje...
Herminia w istocie pragnęła bardzo wynieść się z téj maleńkiéj Suszy... Arystokratyczne zachcianki
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/664
Ta strona została skorygowana.