Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/67

Ta strona została skorygowana.

istotę somnambulizmem tajemniczym skrępowaną. Był to pół sen, pół jawa... Zdzisław rozbudzony do zbytku, drżał cały i wzrokiem napróżno szukał w niéj duszy... laleczka uśmiechała się...
— Daję panu pierwszego kontredansa!
Mówiła to jak królowa, która poddanemu wyświadcza łaskę większą nad wszelką jego nadzieję...
Zdzisław zaczynał dziękować, gdy kuzynka Hela, która od dawna usiłowała przyjść w pomoc Elsie, dobiła się do nich i ręce im spojone rozerwała, cisnąc się między dwoje...
— A to pięknie! zawołała — hrabia zapominasz o wszystkiém i o wszystkich. Hrabina pana szuka wszędzie... prezes woła... a pan mi moje dziecię bałamucisz...
— Do pierwszego kontredansa! powtórzyła z zimną krwią nieporuszona Elsa.
— Tysiączne dzięki... zawołał Zdzisław uchodząc.
— Elsiu! szepnęła Hela — zmiłuj się! tysiące oczu patrzą na ciebie... nie można... tak po cichu rozmawiać z młodymi ludźmi...
Elsa nic nie odpowiedziała... zdawało się, że nie rozumie co mówiono do niéj — szepnęła tylko cicho jeszcze raz:
— Ale cóż tam! do pierwszego kontredansa!
Zapalono kandelabry, roznoszono kawę i likwory, mężczyźni wysuwali się na cygara do ogrodu...