Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/674

Ta strona została skorygowana.

wała do niego, lecz sucho i złośliwie... Nie dopominała się tak bardzo przyspieszenia przyjazdu...
Alf téż, co pierwsza Stasia postrzegła — i co jéj dało do myślenia, — zupełnie się stał innym. Zwolna dobroduszność i pokora ustąpiły jakiemuś szyderstwu i pewności siebie nieco śmiesznéj. Pokazywał się w Wólce rzadziéj, krócéj przesiadywał i spieszył z powrotem do miasteczka. Stasia przypisywała to temu, że hrabina coraz częściéj bawiła w Suszy, i prawie w niéj zamieszkiwała...
Tęsknota jéj do męża, była jakaś gniewna i niecierpliwa; zwykle gdy Stasia mówić o nim zaczęła, przerywała jéj żywo:
— Proszę cię — ani słowa o tém...
Alfem rzucała i posługiwała się jak niewolnikiem, a kapitanównie zdawało się, że między nimi łapała jakieś znaki porozumienia i wejrzenia ukradkowe, których sobie wytłómaczyć nie umiała...
Parę razy stęskniona pobiegła do hrabiny do Suszy — raz nie zastała jéj w domu — była gdzieś na przechadzce; za drugą bytnością o mroku, znalazła ją pomieszaną, chorą — a gdy zapragnęła odprowadzió do jéj pokoju, Herminia tak się temu oparła mocno, nie puszczając jéj nawet, tak, że biedna Stasia nie wiedziała co myśleć. Wszystkim pożądany był nareszcie powrót Zdzisława, lecz z ostatnich listów wnosić było można, że on nierychło nastąpi... Interesa Alfa były zawikłane... potrzebowały czasu wiele...