Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/686

Ta strona została skorygowana.

hyłę we łzach, zadumanego, strapionego, niemal w rozpaczy. Syn i córka pocieszać się go starali.
Starzec powtarzał po cichu.
Fatum! fatum.
Zaczęły się świeckie i duchowne komentarze bez końca. Mażdemu się teraz zdawało, że z twarzy nieszczęśliwéj kobiety zawczasu jéj płochość wyczytał. Mohyła obwiniał kapitana za list rekomendacyjny do Puciaty... Radzono co poczynać, dopytywano co i jak się stało... czy hrabina istotnie uciekła...
Kanonik wiedział tylko to, co po miasteczku rozpowiadano: że w nocy na prostéj furze przywiózł chłop ranionego i okrwawionego pana Alfonsa, a z nim płaczącą kobietę, że doktór zaraz rany jego i potłuczenia opatrzył, i że mimo nich, razem z tą panią oboje pocztą w nocy wyjechali...
Z Suszy już się rozeszła wieść, że Zdzisław leżał chory, że wezwano doktora i że był dozór i opieka z Wólki...
Niemniéj Mohyła uprosił syna, ażeby zaraz jechał do Suszy — kazano niezwłocznie konie zaprzęgać. Kanonik się wahał czyby i jemu udać się tam nie wypadało... Prezes był za tém... Ruszyli więc oba...
W Samoborach w ciemnéj izbie siedział Sebastyan sam jeden po dniach całych. Jeden kozak stary Hrusza miał prawo wchodzić do niego i despotyczną nad nim rozciągał opiekę. Dziki ten człek