Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/722

Ta strona została skorygowana.

— Ja po nim noszę w sercu żałobę — szepnęła — bo mi na sukni nie wolno... Wiesz pan... Carlo był bardzo dobry... i kochał mnie... ale tu o nim wspominać nie wolno. Papa się bardzo gniewał na niego...
Ten ustęp rozmowy przejął jakimś bolem Zdzisława. Dziecinnie spowiadała mu się nieszczęśliwa... obudziła w nim litość, głos jéj był drżący, wzrok przestraszony...
— I ja doznałem nieszczęścia — rzekł wywzajemniając się Zdzisław... — pani to słyszeć musiałaś?...
— Tak... i hrabia byłeś żonaty... Prawda? Mówiono mi, że miała czarne oczy...
— I serce czarne — dodał Zdziś...
— Żal mi pana...
— Mnie więcéj jeszcze was może — rzekł hrabia — bo ja po niéj nie płacze...
— A ja do śmierci płakać po nim będę — szepnęła znów ku ojcu spoglądając bojaźliwie Elsa... I jeszcze raz pospiesznie otarła oczka czarne, biegające niespokojnie...
— O! ja wiem — odezwała się — papa i ksiądz kanonik i kuzynka Hela... oni mnie pewnie chcą wydać za hrabiego... ale ja wdową chcę zostać...
Zdzisław skłonił głowę...
— Tylko, mój hrabio... nie zrywaj prędko... owszem... cóż ci to szkodzi?... bo jak ty zer-